niedziela, 15 marca 2015

Chapter 2

Nie wierzę, że też Eric musiał się tak uprzeć akurat dziś. Dziś jest fatalny dzień, to właśnie dzisiaj stuknęła mi czterdziestka i niespecjalnie mam nastrój na cokolwiek. Minęło tyle lat, a ja wciąż jestem sama. Dlaczego mam wszystko oprócz tego najważniejszego? Dlaczego nie spotkałam jeszcze mężczyzny, który byłby tym jednym, z którym chciałabym spędzić resztę swojego życia. Czy ja w ogóle jeszcze spotkam kogoś takiego? A może dla mnie jest pisany los samotniczki? Któż to wie? Ale wracając do tematu, niezbyt odpowiada mi ta kolacja, ale może chociaż przez chwilę dam radę zapomnieć o całym tym bałaganie w moim życiu. Z drugiej strony jednak nie wiem do jakiej restauracji zabiera mnie Eric. Nie wiem jak powinnam się ubrać. Nie poznałam go na tyle dobrze, żeby wiedzieć gdzie mógłby mnie zabrać. Jest nieprzewidywalny. Lubi gotować, ale też skoki na bungee, trudno go rozgryźć. Dziś są moje urodziny, więc nie zaszkodzi jak ubiorę się w sukienkę. Oantworzyłam szafę i zaczęłam szukać czegoś odpowiedniego. W końcu postawiłam na prostą jasno granatową sukienkę, do tego czarna kurtka, botki i biżuteria. Zanim się przebrałam, wzięłam szybki prysznic. Zrobiłam trochę mocniejszy makijaż niż do pracy, spryskałam się ulubionymi perfumami i byłam gotowa do wyjścia. wzięłam telefon i włożyłam go do czarnej kopertówki, po czym zeszłam do salonu, ale dzwonek do drzwi nie pozwolił mi nawet usiąść. Szybkim krokiem głośno stukając butami o posadzkę, otwarłam drzwi. Eric miał na sobie szykowny grafitowy garnitur, rozpięte pierwsze dwa guziki koszuli i niedbale narzucona marynarka sprawiały, że był jednocześnie elegancki, ale na luzie. Do tego zmierzwione włosy i zniewalający uśmiech. Tak to zdecydowanie wyjątkowy mężczyzna.
-Pięknie pani wygląda pani prezes.-Powiedział po chwili, a ja zdałam sobie sprawę, że tak jak ja jemu, tak on przyglądał się mnie.
-Jeszcze raz powiesz pani prezes, a zacznę się poważnie zastanawiać, czy wybrałam dobrego asystenta. Po prostu Anne.
-No tak, przepraszam. A wiec Anne, wyglądasz ślicznie.
-Dziękuję, tobie też nie można nic zarzucić.
-Mam to uznać za komplement?
-Powinieneś.
-A więc również dziękuję. To jak gotowa na wieczór wrażeń?
-O ile dobrze pamiętam zaprosiłeś mnie na kolację, a przy tym nie ma zbyt wielu wrażeń.
-Kolacja ze mną to co innego.-Odparł tajemniczo się uśmiechając.
-Mam się bać?
-Nie. Spokojnie nie gryzę.
-To dobrze. Ruszamy?
-No jasne.
Zjechaliśmy windą na parking, wsiedliśmy do czarnego jeepa i punkt 19:00 byliśmy na parkingu przed jedną z najbardziej ekskluzywnych restauracji Nowego Jorku.
-No chyba żartujesz.-Powiedziałam mocno zdziwiona, kiedy otworzył mi drzwi, żebym wysiadła.
-Ale z czym?-Spytał zdezorientowany.
-Wiesz, jak tutaj jest drogo?
-To najlepsza restauracja, a ja chce ci podziękować.
-Nie pozwolę ci płacić.
-Spokojnie stać mnie. Nie martw się o to i chodź.
-Zawsze jesteś taki uparty?
-Czasami.-Powiedział po czym poprowadził mnie do środka.
-Odcięli tutaj prąd czy co?-Spytałam wchodząc do środka, gdzie nie było śladu światła, a ja po omacku odszukałam Erica.
-NIESPODZIANKA!-Rozległ się krzyk ze wszystkich stron.
Nagle rozbłysły wszystkie światła i zobaczyłam tłum ludzi. Wszystkich znałam i kochałam, nie zabrakło nikogo z moich przyjaciół i pracowników.
-A więc to jest ta kolacja?-Spytałam patrząc wyzywająco na Erica.
-Nie patrz tak na mnie. Nie kłamałem. Chcę ci podziękować, ale dzisiaj jest twój dzień, twoje urodziny, czas się bawić.
-A czy ty wiesz, które to urodziny?
-Ma się tyle na ile się czuje.-Powiedział puszczając mi oczko.
-Na wszystko masz rozwiązanie.
-Oczywiście. I dlatego też mam nadzieję, że mój prezent ci się wyjątkowo spodoba.
-O nie. Żadnych prezentów.
-Obróć się.
Jak powiedział tak zrobiłam. No tak, ogromny stół, a na nim setki upominków. Jak mogłam się tego nie spodziewać? Co roku mi odstawiają taki numer.
-Jest ich dużo za dużo. Nie musisz dokładać tam swojego.
-I tu się z tobą zgodzę. Mój prezent nie jest do końca materialny, ale obiecuję, że ci się spodoba. Jutro zobaczysz co to jest, bo dzisiaj już jest za późno.
-Wiesz, że teraz naprawdę zaczynam się bać?
-Jestem aż taki straszny?
-Ty nie, ale nie chcę wiedzieć, co też kłębi się w twojej głowie.
-Ten pomysł nie jest najgorszy. Ale teraz usiądź tutaj i patrz.-Powiedział wskazując mi miejsce na samym środku.
Zostałam sama na środku sali, znowu zgasły wszystkie światła i zaczęła rozbrzmiewać muzyka. Główny reflektor padł na mnie i czułam się trochę nieswojo, ale na szczęście po chwili cała scena została oświetlona, wszyscy zaczęli śpiewać i tańczyć, a na końcu każdy do mnie podszedł i złożył życzenia. Tak to zdecydowanie najpiękniejszy występ jaki widziałam.
-Nadal niezadowolona?-Usłyszałam głos już tak dobrze mi znany. Eric.
-Nie mogę być niezadowolona, kiedy widzę, jak wszyscy się starali, żeby wywołać uśmiech na mojej twarzy.
-Jesteś szczęśliwa?
-Zadajesz trudne pytania.
-Nie, to odpowiedź na nie wydaje ci się trudna.
-Może i masz rację.
-Ale jak nie chcesz to nie odpowiadaj.
-To zdecydowanie wyjątkowy wieczór. Dziękuję.
-Mimo szczerych chęci, to nie ja zorganizowałem to wszystko.
-Dziękuję, że mnie tu ściągnąłeś. Gdyby nie ty, pewnie spędziłabym ten wieczór w domu z paczką chusteczek i pudełkiem lodów przed telewizorem ubrana w za duży T-shirt z potarganymi włosami.
-Jestem pewien, że wyglądałabyś równie pięknie.
-Nie wiesz, co mówisz.
-Może i nie widziałem, ale wyobrażam sobie. Jednak teraz powinnaś szaleć na parkiecie.
-Może i powinnam, ale nie mam z kim.
-Jak to nie. To ja cię tutaj ściągnąłem i będę zaszczycony jeśli ze mną zatańczysz.
-Eric jesteś  bardzo miły, ale nie musisz tego robić. Idź się bawić. Poradzę sobie sama.-Powiedziałam i już odchodziłam, kiedy ten pociągnął mnie za rękę tak, że wylądowałam w jego ramionach.
Nie był to szybki kawałek. Wolna piosenka o miłości, a ja wciąż zaskoczona poruszałam się w rytm muzyki będąc wtulona w dopiero co poznanego mężczyznę. Byłam tak blisko, że czułam przyspieszone bicie jego serca. Do moich nozdrzy docierał zniewalający zapach jego perfum, działał tak uspokajająco. Podniosłam głowę i natrafiłam wprost na jego spojrzenie. Było takie głębokie, jakby dokładnie wiedział o czym teraz myślę, jakby wiedział czego pragnę. Żadne z nas nie przerywało tej chwili, która mogłaby trwać wiecznie, ale jednak nie było nam dane.
-Odbijany. Chyba mi pozwolisz Anne?-Spytała wesoło Katie.
-Jasne. Bawcie się dobrze.-Powiedziałam siląc się na uśmiech i odeszłam. Spojrzałam jeszcze tylko przez ramię, ale on już na mnie nie patrzył.
W sumie dobrze się stało. Oboje są młodzi, pełni życia, świetnie do siebie pasują. Mam nadzieję, że im się uda. Podeszłam do baru i zamówiłam drinka. Wypiłam go jednym tchem. Zamawiałam kolejne drinki i stawałam się coraz bardziej zalana.
-Anna?-Usłyszałam męski głos i odwróciłam głowę.
-Tom?-Wybełkotałam odstawiając i tak pustą już szklankę. Tom był redaktorem naczelnym działu porad w mojej gazecie, ale nigdy nie poznaliśmy się bliżej.
-Dobrze się czujesz?
-Nigdy nie czułam się lepiej.-Zaśmiałam się i zamówiłam kolejnego drinka.
-Chyba masz już dość na dzisiaj.
-I tak nikt na mnie nie czeka w domu. Dzisiaj jest mój dzień, mogę się zabawić.
-Jutro będzie ci pękać głowa jak poczujesz tego kaca.
-Od kiedy się troszczysz o moje samopoczucie?
-Nie bądź taka niezależna i chociaż raz daj sobie pomóc.
-Nie wiedziałam, że jesteś taki uparty.
-No to teraz już wiesz. Chodź, odwiozę cię do domu.
Podniosłam się ze stołka barowego i od razu zachwiałam. Nie czułam własnych nóg. Tom mnie przytrzymał, wziął na ręce i zaniósł do auta. Musiałam chwilę przysnąć, bo jak tylko otworzyłam oczy, on już wnosił mnie do mojej sypialni. Zdjął mi buty i kurtkę i położył na łóżku. Huczało mi w głowie, ale miałam to gdzieś. W tej chwili potrzebowałam bliskości. Przyciągnęłam go do siebie i wpiłam się w jego usta. Był zdziwiony, ale chętnie odwzajemnił pocałunek, który przeradzał się w coraz bardziej namiętny. Moje palce zgrabnie odpinały kolejne guziki jego koszuli, którą w końcu z niego zrzuciłam i błądziłam dłońmi po jego nagich placach oddając się bez reszty tej chwili. On nie pozostawał mi dłużny, jego usta teraz obsypywały moją szyję pocałunkami, a jego dłonie zsunęły ze mnie sukienkę. Zostałam w samej bieliźnie, a on ponownie mnie pocałował, zachłannie, namiętnie, tak, że zapragnęłam więcej. On chyba też to czuł. Po chwili już oboje byliśmy nadzy. Spojrzał mi prosto w oczy, pytając o zgodę, a ja po prostu znów wpiłam się w jego usta, w których chwilę później zatopiłam głośny jęk, kiedy poczułam go w sobie. Jego ruchy były szybkie i stanowcze, nie można go nazwać delikatnym, ale to było teraz to czego tak potrzebowałam. Przez chwilę poczuć tę bliskość, poczuć się dla kogoś ważną. Później poczułam jeszcze, jak całuje mnie w czoło i kładzie się obok mnie, po czym zasnęłam.

*****



Czy mi na niej zależy? Nie. Jest moją szefową, co prawda jest seksowna, niczego jej nie brakuje, ale ja nie szukam miłości. Ona tak. Nie potrzebuję stałego związku, nie lubię się ograniczać. Ale kiedy zobaczyłem jak się zalała, postanowiłem to wykorzystać. Nie myślałem, że już dzisiaj wyląduję z nią w łóżku, ale to nawet lepiej. Szybciej mi z nią pójdzie. Od dawna pracuję w jej gazecie, ale cały czas jestem na tym samym stanowisku, to nie mi zaproponowała stanowisko asystenta, tylko jakiemuś gówniarzowi. Jeśli moja kariera ma się rozwijać tylko przez to, że prześpię się z szefową to mogę to zrobić, a jak już osiągnę swój cel, to i tak ją rzucę. Jest największą szychą w tej branży, może mi załatwić lepszą posadę w jakimś innym magazynie. O tak, a przecież czego się nie robi dla ukochanej osoby. Już niedługo Anna tak się we mnie zakocha, że zrobi wszystko o co ją poproszę. Nie żal mi jej oszukiwać. Nie doceniała mnie przez tyle lat, to teraz niech to zrobi. Z taką myślą zasnąłem u jej boku.

*****

Hej! To tak na początek, jak zwykle wypada powiedzieć przepraszam. Od pierwszego bloga, który jest jako jedyny skończony założyłam drugiego, a ten jest trzeci. Ten drugi miał być dla mnie taką jakby terapią, bo wyrażałam w nim dawne wspomnienia, tak chciałam to z siebie wyrzucić, zapomnieć. Pisząc tamtego bloga zaczęłam mieć w głowie dużo głupich myśli i pomysłów, pełno niedorzeczności, które zaczęły mi niszczyć to, co zbudowałam później. A to co stworzyłam jest dla mnie ważne, bo nie jest tylko moje i nie chcę tego spieprzyć. Ta historia okazała się dla mnie za trudna do opisania, przynajmniej jak na razie, dlatego też nie będę do niej wracać przez długi czas i skupię się na tym blogu i postaram się go przywrócić jakoś do życia. Mam nadzieję, że się uda ;) Tymczasem kończąc moje wywody, o ile ktoś to w ogóle czyta...
Mam nadzieję, że tym rozdziałem nie zawiodłam, a raczej zaciekawiłam.
Teraz postaram się pisać więcej, żeby mieć materiał do przodu i wrzucać go na bloga co tydzień, tak jak robiłam to kiedyś na alex-story.
Miłego dnia ;)