Nie wierzę, że też Eric musiał się tak
uprzeć akurat dziś. Dziś jest fatalny dzień, to właśnie dzisiaj stuknęła mi
czterdziestka i niespecjalnie mam nastrój na cokolwiek. Minęło tyle lat, a ja
wciąż jestem sama. Dlaczego mam wszystko oprócz tego najważniejszego? Dlaczego
nie spotkałam jeszcze mężczyzny, który byłby tym jednym, z którym chciałabym
spędzić resztę swojego życia. Czy ja w ogóle jeszcze spotkam kogoś takiego? A
może dla mnie jest pisany los samotniczki? Któż to wie? Ale wracając do tematu,
niezbyt odpowiada mi ta kolacja, ale może chociaż przez chwilę dam radę
zapomnieć o całym tym bałaganie w moim życiu. Z drugiej strony jednak nie wiem
do jakiej restauracji zabiera mnie Eric. Nie wiem jak powinnam się ubrać. Nie
poznałam go na tyle dobrze, żeby wiedzieć gdzie mógłby mnie zabrać. Jest
nieprzewidywalny. Lubi gotować, ale też skoki na bungee, trudno go rozgryźć.
Dziś są moje urodziny, więc nie zaszkodzi jak ubiorę się w sukienkę. Oantworzyłam
szafę i zaczęłam szukać czegoś odpowiedniego. W końcu postawiłam na prostą jasno granatową sukienkę, do tego czarna kurtka, botki i biżuteria. Zanim się przebrałam, wzięłam szybki prysznic. Zrobiłam trochę mocniejszy makijaż niż do pracy, spryskałam
się ulubionymi perfumami i byłam gotowa do wyjścia. wzięłam telefon i włożyłam
go do czarnej kopertówki, po czym zeszłam do salonu, ale dzwonek do drzwi nie pozwolił
mi nawet usiąść. Szybkim krokiem głośno stukając butami o posadzkę, otwarłam
drzwi. Eric miał na sobie szykowny grafitowy garnitur, rozpięte pierwsze dwa
guziki koszuli i niedbale narzucona marynarka sprawiały, że był jednocześnie
elegancki, ale na luzie. Do tego zmierzwione włosy i zniewalający uśmiech. Tak
to zdecydowanie wyjątkowy mężczyzna.
-Pięknie pani wygląda pani prezes.-Powiedział
po chwili, a ja zdałam sobie sprawę, że tak jak ja jemu, tak on przyglądał się
mnie.
-Jeszcze raz powiesz pani prezes, a zacznę
się poważnie zastanawiać, czy wybrałam dobrego asystenta. Po prostu Anne.
-No tak, przepraszam. A wiec Anne, wyglądasz
ślicznie.
-Dziękuję, tobie też nie można nic zarzucić.
-Mam to uznać za komplement?
-Powinieneś.
-A więc również dziękuję. To jak gotowa
na wieczór wrażeń?
-O ile dobrze pamiętam zaprosiłeś mnie
na kolację, a przy tym nie ma zbyt wielu wrażeń.
-Kolacja ze mną to co innego.-Odparł
tajemniczo się uśmiechając.
-Mam się bać?
-Nie. Spokojnie nie gryzę.
-To dobrze. Ruszamy?
-No jasne.
Zjechaliśmy windą na parking, wsiedliśmy
do czarnego jeepa i punkt 19:00 byliśmy na parkingu przed jedną z najbardziej
ekskluzywnych restauracji Nowego Jorku.
-No chyba żartujesz.-Powiedziałam mocno
zdziwiona, kiedy otworzył mi drzwi, żebym wysiadła.
-Ale z czym?-Spytał zdezorientowany.
-Wiesz, jak tutaj jest drogo?
-To najlepsza restauracja, a ja chce ci podziękować.
-Nie pozwolę ci płacić.
-Spokojnie stać mnie. Nie martw się o to
i chodź.
-Zawsze jesteś taki uparty?
-Czasami.-Powiedział po czym poprowadził
mnie do środka.
-Odcięli tutaj prąd czy co?-Spytałam
wchodząc do środka, gdzie nie było śladu światła, a ja po omacku odszukałam Erica.
-NIESPODZIANKA!-Rozległ się krzyk ze
wszystkich stron.
Nagle rozbłysły wszystkie światła i
zobaczyłam tłum ludzi. Wszystkich znałam i kochałam, nie zabrakło nikogo z
moich przyjaciół i pracowników.
-A więc to jest ta kolacja?-Spytałam
patrząc wyzywająco na Erica.
-Nie patrz tak na mnie. Nie kłamałem.
Chcę ci podziękować, ale dzisiaj jest twój dzień, twoje urodziny, czas się
bawić.
-A czy ty wiesz, które to urodziny?
-Ma się tyle na ile się
czuje.-Powiedział puszczając mi oczko.
-Na wszystko masz rozwiązanie.
-Oczywiście. I dlatego też mam nadzieję,
że mój prezent ci się wyjątkowo spodoba.
-O nie. Żadnych prezentów.
-Obróć się.
Jak powiedział tak zrobiłam. No tak,
ogromny stół, a na nim setki upominków. Jak mogłam się tego nie spodziewać? Co
roku mi odstawiają taki numer.
-Jest ich dużo za dużo. Nie musisz
dokładać tam swojego.
-I tu się z tobą zgodzę. Mój prezent nie
jest do końca materialny, ale obiecuję, że ci się spodoba. Jutro zobaczysz co
to jest, bo dzisiaj już jest za późno.
-Wiesz, że teraz naprawdę zaczynam się
bać?
-Jestem aż taki straszny?
-Ty nie, ale nie chcę wiedzieć, co też
kłębi się w twojej głowie.
-Ten pomysł nie jest najgorszy. Ale
teraz usiądź tutaj i patrz.-Powiedział wskazując mi miejsce na samym środku.
Zostałam sama na środku sali, znowu
zgasły wszystkie światła i zaczęła rozbrzmiewać muzyka. Główny reflektor padł
na mnie i czułam się trochę nieswojo, ale na szczęście po chwili cała scena
została oświetlona, wszyscy zaczęli śpiewać i tańczyć, a na końcu każdy do mnie
podszedł i złożył życzenia. Tak to zdecydowanie najpiękniejszy występ jaki
widziałam.
-Nadal niezadowolona?-Usłyszałam głos
już tak dobrze mi znany. Eric.
-Nie mogę być niezadowolona, kiedy
widzę, jak wszyscy się starali, żeby wywołać uśmiech na mojej twarzy.
-Jesteś szczęśliwa?
-Zadajesz trudne pytania.
-Nie, to odpowiedź na nie wydaje ci się
trudna.
-Może i masz rację.
-Ale jak nie chcesz to nie odpowiadaj.
-To zdecydowanie wyjątkowy wieczór.
Dziękuję.
-Mimo szczerych chęci, to nie ja
zorganizowałem to wszystko.
-Dziękuję, że mnie tu ściągnąłeś. Gdyby
nie ty, pewnie spędziłabym ten wieczór w domu z paczką chusteczek i pudełkiem
lodów przed telewizorem ubrana w za duży T-shirt z potarganymi włosami.
-Jestem pewien, że wyglądałabyś równie
pięknie.
-Nie wiesz, co mówisz.
-Może i nie widziałem, ale wyobrażam
sobie. Jednak teraz powinnaś szaleć na parkiecie.
-Może i powinnam, ale nie mam z kim.
-Jak to nie. To ja cię tutaj ściągnąłem
i będę zaszczycony jeśli ze mną zatańczysz.
-Eric jesteś bardzo miły, ale nie musisz tego robić. Idź
się bawić. Poradzę sobie sama.-Powiedziałam i już odchodziłam, kiedy ten
pociągnął mnie za rękę tak, że wylądowałam w jego ramionach.
Nie był to szybki kawałek. Wolna
piosenka o miłości, a ja wciąż zaskoczona poruszałam się w rytm muzyki będąc
wtulona w dopiero co poznanego mężczyznę. Byłam tak blisko, że czułam
przyspieszone bicie jego serca. Do moich nozdrzy docierał zniewalający zapach
jego perfum, działał tak uspokajająco. Podniosłam głowę i natrafiłam wprost na
jego spojrzenie. Było takie głębokie, jakby dokładnie wiedział o czym teraz myślę,
jakby wiedział czego pragnę. Żadne z nas nie przerywało tej chwili, która
mogłaby trwać wiecznie, ale jednak nie było nam dane.
-Odbijany. Chyba mi pozwolisz
Anne?-Spytała wesoło Katie.
-Jasne. Bawcie się dobrze.-Powiedziałam
siląc się na uśmiech i odeszłam. Spojrzałam jeszcze tylko przez ramię, ale on
już na mnie nie patrzył.
W sumie dobrze się stało. Oboje są
młodzi, pełni życia, świetnie do siebie pasują. Mam nadzieję, że im się uda.
Podeszłam do baru i zamówiłam drinka. Wypiłam go jednym tchem. Zamawiałam kolejne
drinki i stawałam się coraz bardziej zalana.
-Anna?-Usłyszałam męski głos i
odwróciłam głowę.
-Tom?-Wybełkotałam odstawiając i tak
pustą już szklankę. Tom był redaktorem naczelnym działu porad w mojej gazecie,
ale nigdy nie poznaliśmy się bliżej.
-Dobrze się czujesz?
-Nigdy nie czułam się lepiej.-Zaśmiałam
się i zamówiłam kolejnego drinka.
-Chyba masz już dość na dzisiaj.
-I tak nikt na mnie nie czeka w domu. Dzisiaj
jest mój dzień, mogę się zabawić.
-Jutro będzie ci pękać głowa jak
poczujesz tego kaca.
-Od kiedy się troszczysz o moje
samopoczucie?
-Nie bądź taka niezależna i chociaż raz
daj sobie pomóc.
-Nie wiedziałam, że jesteś taki uparty.
-No to teraz już wiesz. Chodź, odwiozę
cię do domu.
Podniosłam się ze stołka barowego i od
razu zachwiałam. Nie czułam własnych nóg. Tom mnie przytrzymał, wziął na ręce i
zaniósł do auta. Musiałam chwilę przysnąć, bo jak tylko otworzyłam oczy, on już
wnosił mnie do mojej sypialni. Zdjął mi buty i kurtkę i położył na łóżku. Huczało
mi w głowie, ale miałam to gdzieś. W tej chwili potrzebowałam bliskości. Przyciągnęłam
go do siebie i wpiłam się w jego usta. Był zdziwiony, ale chętnie odwzajemnił
pocałunek, który przeradzał się w coraz bardziej namiętny. Moje palce zgrabnie
odpinały kolejne guziki jego koszuli, którą w końcu z niego zrzuciłam i
błądziłam dłońmi po jego nagich placach oddając się bez reszty tej chwili. On
nie pozostawał mi dłużny, jego usta teraz obsypywały moją szyję pocałunkami, a
jego dłonie zsunęły ze mnie sukienkę. Zostałam w samej bieliźnie, a on ponownie
mnie pocałował, zachłannie, namiętnie, tak, że zapragnęłam więcej. On chyba też
to czuł. Po chwili już oboje byliśmy nadzy. Spojrzał mi prosto w oczy, pytając
o zgodę, a ja po prostu znów wpiłam się w jego usta, w których chwilę później
zatopiłam głośny jęk, kiedy poczułam go w sobie. Jego ruchy były szybkie i
stanowcze, nie można go nazwać delikatnym, ale to było teraz to czego tak
potrzebowałam. Przez chwilę poczuć tę bliskość, poczuć się dla kogoś ważną.
Później poczułam jeszcze, jak całuje mnie w czoło i kładzie się obok mnie, po
czym zasnęłam.
*****
Czy mi na niej
zależy? Nie. Jest moją szefową, co prawda jest seksowna, niczego jej nie
brakuje, ale ja nie szukam miłości. Ona tak. Nie potrzebuję stałego związku,
nie lubię się ograniczać. Ale kiedy zobaczyłem jak się zalała, postanowiłem to
wykorzystać. Nie myślałem, że już dzisiaj wyląduję z nią w łóżku, ale to nawet
lepiej. Szybciej mi z nią pójdzie. Od dawna pracuję w jej gazecie, ale cały
czas jestem na tym samym stanowisku, to nie mi zaproponowała stanowisko
asystenta, tylko jakiemuś gówniarzowi. Jeśli moja kariera ma się rozwijać tylko
przez to, że prześpię się z szefową to mogę to zrobić, a jak już osiągnę swój
cel, to i tak ją rzucę. Jest największą szychą w tej branży, może mi załatwić
lepszą posadę w jakimś innym magazynie. O tak, a przecież czego się nie robi
dla ukochanej osoby. Już niedługo Anna tak się we mnie zakocha, że zrobi
wszystko o co ją poproszę. Nie żal mi jej oszukiwać. Nie doceniała mnie przez
tyle lat, to teraz niech to zrobi. Z taką myślą zasnąłem u jej boku.
*****
Hej! To tak na początek, jak zwykle wypada powiedzieć przepraszam. Od pierwszego bloga, który jest jako jedyny skończony założyłam drugiego, a ten jest trzeci. Ten drugi miał być dla mnie taką jakby terapią, bo wyrażałam w nim dawne wspomnienia, tak chciałam to z siebie wyrzucić, zapomnieć. Pisząc tamtego bloga zaczęłam mieć w głowie dużo głupich myśli i pomysłów, pełno niedorzeczności, które zaczęły mi niszczyć to, co zbudowałam później. A to co stworzyłam jest dla mnie ważne, bo nie jest tylko moje i nie chcę tego spieprzyć. Ta historia okazała się dla mnie za trudna do opisania, przynajmniej jak na razie, dlatego też nie będę do niej wracać przez długi czas i skupię się na tym blogu i postaram się go przywrócić jakoś do życia. Mam nadzieję, że się uda ;) Tymczasem kończąc moje wywody, o ile ktoś to w ogóle czyta...
Mam nadzieję, że tym rozdziałem nie zawiodłam, a raczej zaciekawiłam.
Teraz postaram się pisać więcej, żeby mieć materiał do przodu i wrzucać go na bloga co tydzień, tak jak robiłam to kiedyś na alex-story.
Miłego dnia ;)